Nasz mały ptasi pacjent nie przeżył. Niestety. Próbowaliśmy my, on dzielnie walczył, ale był za mały na to, co go spotkało. Ja zostałam z decyzją, co powiedzieć dzieciom. Wynieść ptaszka rano i udawać, że odleciał czy oswajać smierć. Mimo wątpliwości, wybrałam to drugie. Opowiedziałem chłopcom, że Misia (tak ją nazwali, pamiętacie?) zasnęła na zawsze i teraz będzie latała w Niebie. Musimy zrobić jej pogrzeb, żeby jej duszyczka poleciała do Nieba. Tytus bardzo to przeżył. Broda mu się trzęsła, łzy leciały po polikach. Postanowił, że sam będzie niósł pudełko z wróbelkiem. Po drodze raz po raz odkrywał kocyk i głaskał albo przytulał głowę do Misi. Serce mi pękało. Z drugiej strony empatia 5.5 latka wzruszała tak bardzo, że łzy same cisnęły się do oczu. „Kochany ptaszek”, powtarzał Tyś. „Kochany” – powtarzał za nim 3-letni brat, Kosma.
Znaleźliśmy piękne miejsce w lesie, z widokiem na góry. Wszyscy kopaliśmy dół, nawet nasz pies Mimi. Tyś włożył Misię do dziury. „Tysiu, nie martw się ona wróci, jak Momo” – pogłaskałam synka po głowie. Momo to nasz pies (to o nim powstała książka „Momo nie lubi podróży”), który rok temu odszedł jako trzynastolatek. Do dziś dzieciaki mówią, że go kochają, a my powtarzamy, że Muś jest z nami tak długo, jak długo będzie w naszych sercach.
Zakopaliśmy ptaszka pod krzakami dzikich poziomek. Chłopcy zebrali kamienie, żeby Misi nie wykopały żadne dzikie zwierzęta. „Mamo, jeszcze kwiatki!” – powiedział Tyś. „I poziomki” – dodałam, żeby ptaszek miał siłę polecieć do Nieba”.
Tyś już nie płakał. To zamknięcie i pożegnanie były mu potrzebne. „Czy ona jest już w Niebie?” – dopytywał. „Jeszcze chyba nie, ale jestem pewna, że jak jutro rano usłyszymy śpiew ptaków, to wśród nich będzie głos Misi”, odpowiedziałam.
Dziś rano, zaraz po przebudzeniu, Tyś poprosił: „Możemy pójść do Misi?”. Oczywiście! „Mamo, mamo, nie ma poziomek, zjadła, odleciała” – wołał szczęśliwy. Kiedy wracaliśmy z lasu, usłyszeliśmy śpiew ptaków. A nie mówiłam, że przyleci nas pozdrowić? Dołki w polikach mojego synka i największy uśmiech świata. Bezcenne.
PS Sama długo nie miałam oswojonego tematu śmierci. I pewnie do dziś nie mam i jakoś do mnie nie dociera, że można się na nią przygotować. Ale na pewno można przestać się jej bać. Jest naturalnym etapem… życia. I potrafi być piękna. Przeczytajcie koniecznie książkę „Możesz odejść, bo cię kocham” Renaty Arendt-Dziurdzikowskiej. Przepiękna pozycja o odchodzeniu i zgodzie na pożegnanie. Łagodna, oswajająca.