Trochę się tego filmu bałam. Bo łatwo tu o cliché, o tanie społecznikostwo albo o niepotrzebny naturalizm.
Posypuję głowę popiołem. Bałam się niesłusznie. Super casting – chylę głowę przed Martą Kownacką. Katarzyna Kwiatkowska w roli kobiety, która znajduje w sobie siłę, żeby powiedzieć „NIE”, pokazuje wszystkim, że jest świetną aktorką nie tylko kabaretową. I że stać ją na dużo więcej niż parodiowanie tych, z których lubimy się śmiać.
Eryk Lubos gra tak, że nie lubiłam go od pierwszej sceny. Bardzo ludzki potwór. Znakomity.
Marysia Sadowska, dla której „Dzień kobiet” to pełnometrażowy debiut fabularny, może odetchnąć z ulgą. Warto było poświęcić temu tematowi cztery lata. Rozmawiać z pracownicami supermarketów, czytać dokumentacje spraw sądowych, wysyłać aktorki, żeby pracowały „na kasie”.
„Dzień kobiet” zdobył już prestiżowe nagrody na festiwalach w Niemczech, Paryżu i Toronto. Trzymam kciuki za kolejne produkcje Maryśki!