Paweł zarządził: „Jedziemy na spacer do lasu i porywamy babcię Helenkę”. Czyli moją mamę. Mama – 74 lata – radośnie się zgodziła i zabrała kije do maszerowania.
Niby nic, a kocham takie chwile: rodzinne, spokojne, bez pośpiechu. Tytus najpierw spał, potem jak król siedział w wózku i pokazywał patykiem, gdzie jechać, a potem… A potem wrócił do siebie po drzemce 🙂
Chaszcze, włażenie na drzewa, offroad i offpist. Bieganie, zabawa w chowanego, kopanie dziur w śniegu i piachu czyli 100% szaleństwa.
I tak 2 godziny minęły nam w rytmie slow. Z kolorami na twarzy, w lesie, ze spokojną rozmową. Uwielbiam. I celebruję.
Dzięki, Paweł. Dzięki, Mamo. Dzięki, Tysiu. I oczywiście: dzięki, Momo!