W najbardziej ortodoksyjnej dzielnicy Jerozolimy, Mea Szearim, czas się zatrzymał. Nie ma Facebooka, internetu, konsoli gier. Jeśli ogłoszenia, to na tablicy. Na ulicy.
Spódnica – musi zakrywać kolana. Rękaw – łokieć. Na nogach – rajstopy nawet w największe upały. Te kobiety rzadko się buntują. Turystkom wybacza się brak rajstop, ale długości sukienek i spódnic muszą być odpowiednie. W innym przypadku – lepiej nie odwiedzać stolicy powrotu do przeszłości.
Jerozolima to też poczucie humoru i znakomita kawa. Bezcenne połączenie!
Po mocnej dawce energii, dawka historii. Położona na wschodnim krańcu Pustyni Judejskiej nad Morzem Martwym MASADA – symbol heroicznej walki i bohaterstwa Żydów, którzy wybrali zbiorowe samobójstwo zamiast niewoli u Rzymian. Miejsce zadumy i przepięknych widoków.
Jeszcze pustynia NEGEV…
… a na niej winnice i oazy spokoju (jak Carmey Avdat Farm) dla tych, którzy nie szukają hucznych, hotelowych atrakcji. Można? Można!
Izrael smakuje hummusem (pasta z ciecierzycy), baba ghanoushem (pasta z bakłażanów), shaksuką (jaja na pomidorach podawane na śniadanie) i falafelem (kotleciki z ciecierzycy). Pachnie przyprawami i miętą. No i solą znad Morza Martwego, która zajmuje w nim blisko 30%!
Głodni? http://www.goisrael.pl