Wiem, dla ultrasów to pikuś i rozgrzewka, ale ja nie jestem ultrasem.
Jestem mamą dwóch małych smyków. Mamą, która wciąż nie dosypia. I mamą, która kocha góry.
Od kilku lat marzę, żeby wziąć udział w jednym z biegów w ramach UTMB. Dla tych, którzy kochają biegać w górach to klasyk, marzenie, wielka przygoda.
Dla mnie też. I wielkie wyzwanie, bo – choć wybrałam najkrótszy z biegów – to i tak trzęsę się jak wariatka.
40km mnie nie przeraża. Bardziej przerażają mnie limity czasowe. Jak nie zamelduję się o czasie w danym punkcie, do widzenia!
A ja przecież biegam wolno… I wiecie, co pomyślałam? Przynajmniej spróbuję! W końcu marzeniom trzeba pomagać! Stanę na starcie, powalczę. A co z tej walki wyjdzie, zobaczymy!
Nawet jeśli zdejmą mnie z trasy, nikt nie odbierze mi frajdy z treningów. Z tego czasu wyrwanego z dnia mamy. Tej wolności w głowie.
Trzymajcie kciuki 27 sierpnia!