Eko
0

25 października 2016

Na basen!

Była 8ma rano. Koś nie spał od godziny, Tyś właśnie się obudził. Luz, mamy godzinę, żeby zdążyć do przedszkola.
Luz?!
-Mamo, siku!
-Leć, bo nie zdążysz.
Ale jak tu lecieć, kiedy trzeba zabrać młotek i śrubokręt?!
-Leć, poszukam.
-Mamo, ten czerwony!
Dzwonek do drzwi. Panowie od poprawek poremontowych.
Tytus otwiera (jakie siku?!).
-Co będziecie robić? – pyta.
Taaaa…. Mogę zapomnieć o przedszkolu!
Tytus postanawia przynieść nocnik do salonu, żeby niczego nie przegapić.
-Tysiu, słaby pomysł.
-Ale ja chcę tam!
Negocjujemy. Zegar tyka… TYK TYK TYK….
-Nie lubię myć zębów!
Tyk… Tyk…. Tyk….
Kosiek w ryk, bo już mu się znudziła mata, zresztą chyba już dawno wylądował na podłodze. Zupa nie smakuje, pieczone jabłko gorące.
Tyk…. Tyk… Tyk….
-Nie lubię, mamo (to jeszcze o zębach).
Ryk Kosia, bo zostawiłam go znowu i lecę do łazienki.
-Z brudnymi zębami nie przyjmują do przedszkola!
Ryk Kosia, bo tylko na rączki.
Uff, zęby umyte.
-Mamo, chcę jajo, pieczone jabłko, wodę…
Tyk…. Tyk… Tyk….
Tytus bierze pana Stasia za łapę: Pokażę ci mój pokój, a to jest braciszek.
Tyk…. Tyk… Tyk…
-Tysiek, wychodzimy!
-Chcę jeść!
-Jest 9ta, już jesteśmy spóźnieni!
Czapka – jest.
-Chcę rękawiczki w misie: łaaaaaaa!
Tytus pokazuje niedźwiedzia.
-Mogą być w lwa? Nie wiem, gdzie są misie.
-Nieeeeeee (podkówka), misieeeee!
Tyk….tyk….tyk…..
Ommmmm…. ommmm… ommmm….
-A możemy bez rękawiczek? Jest ciepło.
-Misieeeeee…..
Ufff, były w kurtce, kask, hulajnoga.

Ścigamy się. Zazwyczaj jest super. 3/4 drogi do przedszkola.
-Nie mam siły!
Ommmm… Ommmm… Ommmm…
-To biorę twoją hulajnogę na ramię, a ty zasuwasz na piechotę!
-Dobra!
Nie wierzę, leci w kasku jak wariat.
Wpadamy. Spóźnieni.
Zapomniałam zabrać Moma, zawsze idzie z nami do przedszkola.
Wracam na hulajnodze. Zabieram psa na spacer.
Ani się obejrzałam, a minął dzień. Miałam to napisać rano. Dopiero teraz chwila. Idę spać, bo za chwilę basen. Mój! SOLO! Godzina bez misiaaaaaa, lwaaaaaa, łeeeeee i siku. Bezcenne. Dobrej nocy!