Kochany trenerze Kuźni Triathlonu!
Naprawdę miałam dziś pójść na basen i nawet od rana siedzę w stroju kąpielowym.
No ale najpierw Tytus chciał się bawić przed pójściem do przedszkola.
Potem obudził się Koś.
Potem Tysiek zdecydował (już na klatce schodowej), że do przedszkola odprowadza go jednak mama.
No to odprowadziłam. W piżamie! Wydawało mi się, że nie widać, ale wychowawca Tytusa jakoś dziwnie mi się przyglądał…
Potem okazało się, że Koś nie mieści się już w gondoli i muszę mu zmontować (i zamontować) spacerówkę. A do technicznych nie należę…
No i Muś był głodny.
I musiał dostać lekarstwo, a wypluwa tabletki, więc trochę to trwa.
I mój manager od wczoraj prosi mnie o terminy nagrania.
Trochę mi niewygodnie w tym kostiumie, ale jeszcze posiedzę.
Bo teraz to już muszę pracować, ale ciągle mam nadzieję, że po dwóch spotkaniach jednak mi się uda wskoczyć na godzinę do wody.
Chociaż pewnie zaczną się już korki i będę musiała jechać po Tytusa do przedszkola.
Jak żyć?! Proszę o wybaczenie.
Skruszona Beata Sadowska