Zanim urodził się Tysiek, często słyszałam: „Zobaczysz, przez dwa lata nigdzie nie pojedziesz. Koniec z wyzwaniami i podróżami”. Jak to mnie złościło! Co prawda nic nie wiedziałam o dzieciach, ale wiedziałam, że dużo zależy od naszej głowy i decyzji, jak chcemy żyć.
A my chcieliśmy być aktywni i chcieliśmy, żeby nasz synek nasiąkał tą aktywnością od początku. Nie bajkami z laptopa, ale naturą: lasem, górami, jeziorami…
I wiecie co? Da się. Tyś podróżuje z nami od początku i od początku uczestniczy w naszych sportowych marzeniach i wyzwaniach. Przygotowywał się z nami do maratonów – w wózku i zdobywał górskie szlaki – czasem szczyty.
A jak się zmęczył, zasypiał w nosidle Escape Phil&Teds, czyli komfortowym domu na plecach taty. Jest w nim wszystko, o czym może zamarzyć aktywny rodzic, łącznie z matą do przewijania i podpórkami pod stopy malca, żeby krążenie było w najlepszej formie.
Dziecko naprawdę nie musi zabierać nam pasji, może ją pięknie wzbogacić.