Kiedy przeczytałam historię Izy Sojki, od razu pomyślałam, że chciałabym poznać tę dziewczynę. Znalazła cementowy kafel w parku i pomyślała: „Chciałabym takie robić”. Nie, nie zajmowała się wcześniej budownictwem, podłogami ani architekturą. Ale miała zapał w sercu, pasję w duszy i ten błysk w oku. Nieśmiało powiedziała mężowi o pomyśle, a ten – ku jej zdziwieniu – ochoczo przyklasnął. I tak to się zaczęło….
Półtora roku prób i błędów. Radości, złości, rozczarowania, czasem euforii. W końcu – po szkoleniu w Hiszpanii – Iza zdecydowała się wystartować z własną firmą. Purpura ruszyła z produkcją.
Byłam w tej manufakturze w Łomiankach pod Warszawą. Byłam i się zakochałam. Precyzja, skupienie, ręczna robota. Bez cienia ściemy: 100% hand made. Ujmujący slow biznes, wracający do starej tradycji, bo technologia wytwarzania kafli cementowych dotarła do Polski w drugiej połowie XIX-go wieku. Dobrze się miała przez jeden wiek, po czym odeszła w niepamięć po drugiej wojnie światowej. Iza postanowiła przypomnieć stare, dobre czasy.
Kiedy patrzyłam na produkcję Purpurowych kafli, miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. W dobrym znaczeniu tego słowa. Jest w tym procesie coś czarodziejskiego, coś co wymusza pracę od serca, a nie rodem z trybików w maszynie. To jak kupowanie warzyw na targu zamiast wizyt w wielkim supermarkecie. Gapiłam się i nie mogłam wyjść.
Zobacznie sami, jakie to cuda.
Purpura.eu – trzymam za Was kciuki! Najmocniej!