Ujęło mnie już opakowanie. Eko, ale z mykiem. Znaczy z psem. Pozytywne. Radosne.
Zanim Sleepless in Warsaw odkryło przede mną swoje wdzięki, zobaczyłam naklejkę. Ach, ta konsekwencja. Fajna!
A potem dotknęłam i się zakochałam: bawełna była tak miękka i przyjazna, że – mimo południa – najchętniej wskoczyłabym pod kołdrę i poszła spać.
A skoro było tak miło, na jednej się nie skończyło. Tysiek też już ma swoje buldożki francuskie 🙂
No to… dobranoc!