Czytam właśnie książkę-wywiad z Wojciechem Eichelbergerem „Jak wychować szczęśliwe dzieci”. Żeby się udało trzeba być szczęśliwym rodzicem, który dba o swoje „wewnętrzne dziecko”. Co to takiego/kto to taki? Nie dziewczynka z warkoczami ani chłopiec w krótkich spodenkach. To spontaniczność w wyrażaniu uczuć, w przeżywaniu świata, bezpośredniość doświadczania rzeczywistości, ale też umiejetność stawiania granic. To intuicja. Bycie tu i teraz. To 3 najważniejsze wartości: miłość, wolność i prawda. Jeśli sami o to zadbamy, nauczymy się na nowo, przypomnimy sobie, jak to jest, to już wielki sukces i szansa na to, że nie będziemy nadopiekuńczymi rodzicami, karmiącym swoje dzieci mieszanką strachu i konwenansów. Czego sobie i wszystkim rodzicom życzę. Mądra ta książka. Dzień dobry.