Eko
0

28 stycznia 2016

Kair w deszczu

Moje wyobrażenie o Egipcie legło w gruzach! Ok, nie spodziewałam się 40-stopniowych upałów pod koniec stycznia, ale 5 stopni, wilgoć wżerająca się w kości i deszcz od trzech dni?! Ratunku!!!!

Kair - rzeka

Mieszkańcy Kairu przekonują mnie, że nie pamiętają takiego stycznia. A moja przyjaciółka Cristina śmieje się, że wszystko przeze mnie, bo to ja przywiozłam taką pogodę z Polski. Fakt, wydaje mi się, jakbym w ogóle nie zmieniła kontynentu… Chyba nawet w zaprzyjaźnionym Hotelu Sofitel się przejęli, bo w pokoju czekał na mnie rumianek i słodki Pan Miś do przytulania 🙂

Miś

Ale wiecie co? Mam w nosie pogodę i w ogóle, ale to w ogóle nie ma dla mnie znaczenia, że na zewnątrz wszystko jest szaro-bure. Cieszę się jak dziecko, kiedy na 5 minut zza chmur mrugnie słonko. A najbardziej cieszy mnie, że po trzech latach znowu zobaczyłam się z Cristiną i znowu pijemy… hektolitry wody z cytryną 🙂

przyjaciółki

Ta powsinoga ciągle gdzieś mi ucieka: mieszkała już w Tajlandii, Chinach, Kambodży, na Węgrzech, w Polsce, teraz w Egipcie. Najpiękniejsze jest to, że możemy się nie słyszeć miesiącami, nie widzieć latami, a i tak potem wszystko wraca jak na pstryknięcie. Jakbyśmy wczoraj były na wspólnej kolacji.

IMG_4874

Nie możemy się nagadać. Śmiejemy się do łez. Wcinamy azjatyckie frykasy, bo Cristina jest w 1/4 Filipinką, w 1/4 Tajką, w 1/4 Hiszpanką i w 1/4 Chinką. Niezły mix! Kocham jej poczucie humoru. I mądrość. Jest genialną matką dwóch synów i córki. I wspaniałą żoną. Przebywanie w kręgu jej rodziny to czysta frajda, więc… zupełnie nieafrykańska pogodo – nie robisz na mnie wrażenia! Ok, trochę ratują cię kolory o wschodzie i zachodzie słońca (którego tu nie ma!:).

Kair