Zanim Tysiek przyszedł na świat, ciągle słyszałam, że przez dwa lata nie wyjdę z domu, że szlaban, nie da się, więzienie niemal. Na szczęście nie dowierzałam. Na szczęście, bo czarne prognozy nie znalazły potwierdzenia. Znowu okazało się, że wszystko jest w głowie…
Tysiek nie zabrał nam pasji, nadał jej inny wymiar. Wiele rzeczy robimy razem: biegamy, za chwilę rozpoczynamy sezon rowerowy, chodzimy i zjeżdżamy na nartach. To piękne obserwować go w różnych sytuacjach, podglądać jak na widok narciarza woła: tata!
https://www.facebook.com/video.php?v=411357195700415&set=vb.114352132067591&type=2&theater
Mamy szczęście, bo tata Tyśka jest przewodnikiem wysokogórskim IVBV. Wybiera nam bezpieczne trasy, dba o to, żeby spokojnie dotrzeć do mety czyli nie tylko w górę, ale i na dół.
Dbamy, żeby podczas takich wypraw Tyśkowi było ciepło, my się ruszamy, on – nie. Smacznie śpi, bo jest w ciepłym kombinezonie i ciepłym śpiworku. Łatwo wychłodzić organizm takiego szkraba, więc trzeba uważać. Kiedy synek znudzi się już wędrówką (jazda w dół nigdy go nie nudzi :), robimy przerwę na hasanie po śniegu. Najczęściej od tego zaczynamy też górską wyprawę.
Potem można już spać. Czy Tysiek lubi te eskapady? Raczej tak, bo ochoczo pomaga tacie złożyć swój dyliżans…
Na odcinkach specjalnych radośnie pochrapuje…
https://www.facebook.com/video.php?v=408920099277458&set=vb.114352132067591&type=2&theater
… i nie przestaje podczas przerw 🙂
Takie wspólne spędzanie czasu to rodzinna frajda. Najprawdziwsza.
W Tatrach byliśmy razem w schronisku na Kondratowej, w Chochołowskiej, w Murowańcu, Dolinie Białego i Strążyskiej. I mamy ochotę na więcej!