Zanim zacznie się dzień, już po nim.
Zanim rozwieszę pranie, już muszę robić następne.
Zanim rozpakuję zmywarę, już mam komplet do zapakowania.
Zanim zasnę, staram się zrobić coś dla siebie. Z bardzo różnym skutkiem, bo…
1. Zasypiam podczas karmienia Kosia na fotelu
2. Zasypiam podczas czytania bajek Tyśkowi
3. Zasypiam sama nie wiem kiedy
4. Mix 1,2 i 3
Zanim wrócę do łóżka po karmieniu, już wracam do Kosmy na następne.
Nie wiem, jak wytrzymuję ten brak snu. Następnego dnia proszę tylko, żeby mówić do mnie D R U K O W A N Y M I literami. Czasami pomaga. A czasami zapominam, że wodę włączyłam po to, żeby zrobić herbatę. Nie odsypiam w dzień, bo w końcu mogę coś zrobić. Dopóki nie dopadnie mnie Koś aka Bumba.
-Mamo, Bumba spadnie z łóżka! – budzę się w 2sek. Cholera, przecież nie spałam! A jednak… Bumba uratowany przez brata.
Koś łaskawie zasypia o 23.00. Ale to raczej wyjątki. 23.30 – norma. Nieważne, że jest na nogach od 8h. Spojrzy na brata, zaprezentuje 8-zębny uśmiech i… hajda!!!!! Rozbudzony jak wiewiórka na widok orzeszka. Moje wywody, że tak nie można pozostają tylko MOJE.
Ale i tak jest super.
1. Mam świetną nową sąsiadkę, której syn został najlepszym kumplem Tysia (rozdzielenie ich przed 22.00=mission impossible)
2. Paweł zastanawia się nad pracą w Nowej Zelandii (tak, jeszcze nie wrócił z Japonii), a ja kocham naturę
3. Ciumkam pyszną kawę z przyprawami
4. Udało mi się rozwiesić pranie zanim zgniło w pralce (nie całe, ale jednak;)
5. Mam bajzel na stole i mam to gdzieś.
Dobrego dnia!